piątek, 7 kwietnia 2017

Kiedy wreszcie w czymś wystartujesz?

"Kiedy wreszcie w czymś wystartujesz?" - czyli topowe opowe pytanie kierowane do właściciela każdego psa, który mówi otwarcie, że trenuje jakąś dyscyplinę kynologiczną. Licząc na to, że większość czytelników mojego bloga to osoby, które coś ze swoimi psami robią jestem pewna, że już nie raz braliście udział w dialogu:

- to kiedy jakiś start?
- ale w czym? w Obedience/ IPO?
- no na przykład! 
- za wcześnie, łańcuchy nie gotowe...
- no to w czymkolwiek! Są zawody we frizgilitty, frisbee, zawody treningowe i nieoficjalne! 



W środowiskach jakie obserwuję istnieje trend, żeby jak najszybciej to możliwe rozpoczynać karierę sportową swojego czworonoga. Njaczęściej największą zachętą do wpisania psa na listę jest osiągnięcie przez niego minimalnego wymaganego wieku do startu. Jeśli wieku nie ma określonego w regulaminie - można zabrać już szczenięta w ramach socializacji i uczenia młodego sportowca jak wygląda sportowe życie.
Jestem absolutnie przeciwna tej tendencji. Oczywiście zapewne część psów startujących w najniższym możliwym wieku dociera bardzo wysoko w lokatach i nie wpływa to negatywnie na ich pracę sportową, jednak chciałabym pokazać sój punkt widzenia w tej sprawie.
Proszę pamiętać, że nie znam się i nie opisuję sportów takich jak agility i frisbee, ponieważ zwyczajnie na nich się nie znam.
Ćwiczę IPO, które składa się z trzech konkurencji-  w posłuszeństwa, obrony i śladu. Dyscyplina ta charakteryzuje się długą pracą bez nagrody oraz wysokim ocenianiem precyzji wykonania, przy zachowaniu radosnego, mocnego wyrazu pracy psa. Moja opinia nie jest poparta szeregiem sukcesów w zawodach obrony sportowej, jednak chciałabym  zabrać swój głos ze względu na to, że przygotowuję swojego psa do startu.

Standardowy przedstawiciel ras z grupy 1 FCI rozwija się fizycznie do 12-15 miesiąca życia, a rozwój psychiczny kończy w okolicy 3 roku życia.
Trzy pierwsze lata życia psa to okres, w którym nabywa doświadczeń, które pomagają mu rozwinąć swoją osobowość. Dopiero w okolicy trzeciego roku życia zwierzę jest w pełni rozwinięte psychicznie, posiada najwyższą odporność psychiczną i odznacza się dojrzałą pewnością siebie.
Roczny podrostek to jeszcze psie dziecko, które nie jest silnym psychicznie i odpornym na stres dorosłym osobnikiem. Wyglądem przypomina już dojrzałego psa, ale w żadnym wypadku nie powinien być traktowany jako "pełnoetatowy" psi sportowiec. Przynajmniej jeśli chodzi o sporty, gdzie standardem jest presja, praca bez nagrody i bez wsparcia ze strony przewodnika, a obiektywny stres związany z warunkami startu jest duży.

Nauczenie psa bezwzględnego wykonywania trudnej komendy lub całego łańcucha zabiera czas. Nalezy wykonać wiele prób z naprowadzaniem, potem z coraz delikatniejszą pomocą, aż w końcu dotrzeć do etapu, gdzie pies na komendę potrafi wykonać dany element. Potem ten element należy przenieść w różne sytuacje i miejsca aby zwierzak upewnił się w swoich umiejętnościach w różnych warunkach, mniej lub bardziej obciążających.
Pies musi być pewien swojego wykonania, działać z lekkością i radosnym rozluźnieniem. Dzięki temu bez uszczerbku na pewności i radości z pracy wykona  komendę bez nagrody. Pomimo jej braku będzie wiedział, że zabawa trwa dalej.
Jeśli zliczymy te komedy, połączymy w łańcuchy, rozbijemy na warunki i w dodatku zapragniemy zachować najwyższą możliwie precyzję z prostej nauki robi się kilkanaście miesięcy pracy. Do tego czasu  należy dodać treningi motywacyjne, długie spacery i zwyczajne psie życie, które prowadzą nawet najwyższej rangi psi sportowcy.

Tutaj w rozmowach jakie miałam okazję prowadzić odzywa się pewny siebie głos, który mówi, że przecież w podstawowych klasach nie potrzeba precyzji, a dokładność i wyraz przyjdzie z czasem. Młody pies na niskiej rangi proste zawody może być gorzej przygotowany niż jego starsi koledzy na "normalne" zawody.
Jeśli poważnie myśli się o startach w zawodach to rozumiem przez to, że mamy na myśli nieco wyższą klasę niż najniższa możliwa. Nie widzę sensu uczenia psa kilka miesięcy czegoś, co potem i tak trzeba będzie zmienić, żeby w wyższej klasie pokazać adekwatne umiejętności. Przede wszystkim przez to, że prościej psa nauczyć czegoś od zera niż zmienić coś, co wykonuje nie tak jak należy. Zawsze czystą kartę jest prościej zapisać, niż część wymazać gumką i w lukę próbować wpasować inne zdanie.

Każdy trening i ćwiczenie, jakie wykonuję z psem już jest wpisem na jego białej karcie. Czymś, co będzie trudno usunąć, ale łatwo zapamiętać- w końcu jest już zapisane. Tak jak każdy trening planuję tak, żeby był perfekcyjnie kształcącym czasem dla psa, tak i zawody mają być dla niego tym samym.
Podczas treningu pilnuję, żeby obraz pracy, jaki mam w głowie, przełożył się bardzo, bardzo dokładnie na to, co pokazuje mi mój pies. Dobieram warunki, poziom trudności i otoczenie tak, aby maksymalizować osiągnięcie moich założeń. W związku z tym na zawodach pies musi być już na tyle pewien tego co robi, żeby pracować odpowiednio bez mojej pomocy i w mniej przewidywalnych warunkach. Jeśli nie będzie gotowy na takie wyzwanie, to na jego karcie zapiszę szereg zdań, które będę musiała potem mozolnie usuwać i zastępować innymi, już poprawnymi, zapiskami. 

Uczenie psa elementów bez zwracania uwagi na precyzyjne wykonanie (przez precyzję rozumiem dokładność techniczną, odpowiedni wyraz pracy i idealne emocje towarzyszące psu podczas wykonywania danego elementu) daje mu do zrozumienia, że rózne wykonanie tej samej komendy jest dobre. Dzięki temu pies zamiast cieszyć się idealnym wykoananiem zadania jakie od nas dostaje zaczyna kombinować. Jego własna inwencja coraz częsciej doprowadza do zupełnie złego wykonania, za ktore nie dostaje nagrody i tak stopniowo jego wyraz pracy robi się coraz słabszy. Reagowanie w sposób natychmiastowy i wykonanie precyzyjnej instrukcji prowadzi do zadowolenia z pracy, natomiast szukanie jednego z dziesięciu wyjść jakie dajemy psu do wyboru rodzi frustrację.

Frustracja do pewnego etapu jest dobra w treningu sportowym, jednak jej nadmiar lub występowanie w nieodpowiednim momencie prowadzi do stresu, który skutecznie obniża wyraz pracy psa, jego emocje w treningu oraz chęci do współracy z przewodnikiem.

Czego więc moim zdaniem potrzebuje pies do dobrego debiutu?  Co składa się na to, co uznam za dobre przygotowanie psa do zawodów?

Prezycyjne nauczenie każdego elementu występu, wielokrotne upewnienie psa, że jego wykonanie jest wspaniałe i jest za nie obsypywany pochwałami  i nagrodami. Narażenie go na różne sytuacje, z którymi oczywiście wspaniale sobie poradził. Dzięki takim treningom pies wychodzi w każde warunki, na każde boisko czy halę promieniując radością z pracy. Jest pewien siebie, doskonale wie, że jego wykonanie jest idealne. W pamięci ma dokładną instrukcję, z której chętnie korzysta prezentując rozluźniony, radosny styl pracy.

Dojrzałość psychiczna połączona z bogatymi doświadczeniami związanymi z otoczeniem i treningiem sportowym daje mu dodatkowe wsparcie zapewniając, że sytuacja jest absolutnie do opanowania. Dzięki temu doświadczeniu pies, pomimo bardzo długiej pracy bez nagrody w trudnych warunkach, jest pewny siebie. Wie, że jego praca jest idealna, jest przekonany, że nagroda na pewno gdzieś czeka i bez cienia stresu wykonuje swoje zadania.
Frustracja i stres, który zawsze rodzi się w treningu znam i ja i mój pies, a dzięki oswojeniu się z tym problemem w treningu nauczyłam się, w jaki sposób pracować z tymi uczuciami podczas zawodów. Ja wiem czego mogę się spodziewać i co robić, a mój pies jest pewien, że jego frustracja zostanie skanalizowana w popędzie. Stres i frustracja nie jest uczuciem, które po raz pierwszy pojawi się dopiero przed komisją na płycie zawodów. 

Pewność siebie w pracy, której pies uczy się przez różnorodne treningi, środowisko jakiego używam do ćwiczeń i odpowiednio dawkowane rozproszenia sprawiają, że występ na zawodach nie skojarzy się psu z niczym, czego nie zna lub czego zacznie się obawiać w przyszłości. Z tego samego powodu nie zauważy on również, że zawody to coś znacznie innego niż trening- bo każdy trening może być dla niego zawodami.

2 komentarze:

  1. Również nie podoba mi się tendencja do bardzo wczesnego rozpoczynania startów z psami w oficjalnych zawodach (szczególnie, jeżeli chodzi o wiodącą dla danego zespołu dyscyplinę!), uważam natomiast, że zawody treningowe to błogosławieństwo i dobroć, którą trzeba wykorzystywać jak najwcześniej. Problem jest taki, że ze względu na parcie na zdjęcia z pucharkami na fejsiku mało kto potrafi wykorzystać zawody treningowe w sposób, w jaki faktycznie POTRZEBUJE tego jego pies. Pamiętam swoje pierwsze zawody treningowe z Gambitem - startowaliśmt w OB 0, pies miał wtedy prawie rok (brakowało może tygodnia) i wcale nie był najmłodszym zwierzakiem w stawce, a jednak byliśmy JEDYNYM zespołem, który nie wykonał pełnego przebiegu. Pamiętam też komenatrze sędziny, an której zrobiło to ogromne wrażenie. All in all, wczesne starty, szczególnie treningowe, nie są złe. Złe jest nieodpowiednie ustawienie priorytetów w tych startach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, zgadzam się, że to nie chodzi o nazwę treningu, tylko jego wykonanie. U nas w IPO nie ma zawodów treningowych, więc na seminariach regularnie "robimy w konia" psy skutecznie udając prawdziwe zawody. Tylko tam nie ma pucharków i dyplomów, więc nie ma pokusy o ciśnięcie za wszelką cenę, prościej zachować balans pod psa.

      Usuń

Podziel się swoją opinią! :)