sobota, 2 grudnia 2017

Czas.

Walające się po domu zeszyty i setki stron zapisanych notatek. Karki poplamione kawą. Rysunki załamań na śladach z przyklejonymi kawałkami trawy na pogiętym papierze, bo podczas seminrium zacinał deszcz, ale nikomu nie przeszkadzało to w siedzeniu i notowaniu wszystkiego..
Setki kilometrów pokonanych w nocy i w deszczu. Godziny na wąskich górskich drogach, na których nie widać gdzie skończyła się jezdnia, a zaczeło strome błotniste pobocze. Właściwie to nadal plusy, bo dzięki dojazdom udało się przełamać lęk do prowadzenia samochodu. Z psami w środku przecież nie jest już tak strasznie.
Wschody i zachody słońca nad polami, zapach błota, trawy i parującej rosy. Setki wydeptanych kroków w błocie, tysiące rzutów piłki przez boisko, pogryzione palce i kolejne podarte spodnie. Godziny nagranych filmów do analizowania treningów oraz paliwo przeliczane na ilość wyjazdów na plac.