niedziela, 21 stycznia 2018

Obóz treningowy z Marko Koskensalo.

Tydzień temu miałam przyjemność uczestniczyć w seminarium z fińskim zawodnikiem i pozorantem Marko Koskensalo.
Muszę przyznać, że sceptycznie podchodziłam do seminariów przez moje doświadczenia- albo było na nich to co już od dawna wiem, albo sami początkujący uczestnicy wraz z problemai typowymi dla osób rozpoczynających przygodę z psami. Słowem strata dużych pieniędzy na elementy których tak czy inaczej nie wykorzystam albo to, co znam od podszewki.
Na Marko namawiali mnie przyjaciele których cenię za ich umiejętności i wiedzę. Przez ich rekomendację  zdecydowałam się wziąć udział w obozie.


Z oferowanych przez organizatorkę czterech dni wybrałam trzy- dwa jako uczestnik z psem i jeden jako obserwator. W czwartek i piątek miałam zaplanowane po dwa wejścia z Dzikiem, który był jedynym psem nie typowo IPOwskiej rasy. W gronie maliniaków i owczarków wglądał jak polukrowane ciasteczko :D

Pierwszego dnia na obronę wchodziłam z duszą na ramieniu. Wiedziałam, że mój pies jest dobry, ale jednak nadal jest borderem, a pozorant jest nowy, bardzo wymagający, w dodatku Dzik nigdy nie był w takiej hali. Dodatkowo okazało się, że nikt nie przewidział w planie szczeniąt ani borderków, więc jest dostępny tylko twardy rękaw. Coś czego Dzik nie widział. Zawsze gryzł łatwiejszą, miększą wersję.
Marko popatrzył na Dzika i powiedział, że mam go przywiązać do słupa (w fińskiej szkole wszystko robi się z psem przywiązanaym do słupka. Jeśli nie wiecie jak zrobić cokolwiek w obronie lub posłuszeństwie wedlug fińskiej metodologii- przywiążcie psa do słupka. Na pewno tak to się robi.) Dzik przywiązany najpierw nie mógł się zdecydować czy należy obserwować Patryka, czy może gościa z rękawem który stał obok niego.
Chwila dezorientacji i zerkaniu to na Marko, to na swojego pozoranta, moje hasło do rozpoczęcia treningu i border szczekał aż wszystko się trzęsło. Piękny, mocny poczatek.
Marko słynie z czytelnych treningów, gdzie i on i pies przechodzą z jednej emocji w inne w tak klarowny sposób, że człowiek czuje się jak w kinie.
To był świetny trening,  którym Dzik poradził sobie wzorowo, choć mógłby oszczędzić mi dwukrotnego zjechania z rękawa.  Z drugiej strony nigdy nie widział twardego rękawa, więc założenie poprawnego chwytu mogło mu zająć jakiś czas. Takie rzeczy wypracowuje się tygodniami, a tutaj wszystko zajeło jakieś dziesięć minut.

Drugie wejście było równie mocne, czytelne i poprawne jak pierwsze z tą różnicą, że bordercio przemyslał sprawę i nieco lepiej trzymał się rękawa. Na koniec Marko powiedział, że kolejnego dnia Dzik będzie szczekał na stole.
Jak powiedział tak zrobił. Trening na stole pokazał mi ile emocji i energii drzemie w tym czarno- białym ciałku.
Treningi obrony były cudownie przejrzyste, czytelne, wzmacniające psa. Swoje obrony Dzik zakończył wspaniałą, mocną czołówką na twardy rękaw z bardzo dobrym chwytem. 

Kamień spadł mi z serca, byłam bardzo dumna z mojego małego- wielkiego borderka. Kolejny raz nie zawiodłam się  na nim, a nawet pokazał więcej niż tego oczekiwałam. Było mi bardzo miło czuć się pewnie z psem na placu oraz usłyszeć pochlebne opinie o jego pracy.

Na posłuszeństwie poruszyłam tematy które spędzają mi sen z powiek- nasze słabe chodzenie oraz aport.
Seminarium z Marko miało jedną przewagę nad wszystkimi w jakich uczestniczyłam do tej pory- wachlarz metod prezentowany przez Marko był chyba nieskończony i na najmniejszą niechęć ze strony właściciela lub psa proponował kolejną. Rozwiązanie problemu nie następowało w domu, po wielu powtórzeniach w spokojnym otoczeniu, a na placu, na oczach nas wszystkich.
W przypadku Dzika było tak samo.
Na nogę ostatnie co bym podejrzewała to zamiana jedzenia na zabawkę i użycie korekty. Marko powiedział, że mam odłożyć jedzenie i chodzić na piłkę oraz wprowadzić korektę aktywującą, czyli taką, po której pies skupia się mocniej i zaczyna starać się bardziej.
Zaskoczona i zaciekawiona spróbowałam wprowadzić zmiany od razu, na placu. Szło mi tak sobie (też ze względu na wydawanie mi komend po fińsku albo nie wiem po jakiemu, ale angielski to to nie był), ale Dzik załapał migiem i na oczach wszystkich pokazał o wiele więcej niż na początku mojego wejścia.
Podobnie sprawa miała się z aportem, gdzie problem jeżał w słabym chwycie podczas statycznego trzymania i podejmowania koziołka od przewodnika- pierwszy pomysł spotkał się z oporem z mojej strony, padło kilka kolejnych, które zadziałały na miejscu pokazując mi możliwości mojego psa.

Pozostali uczestnicy seminarium byli zawodnikami lub zaanwasowanymi sportowcami, dzięki czemu każde wejście było ciekwe, z trudnymi zadaniami. Wszyscy starali się pokazać problem, który Marko wnikliwie tłumaczył i starał się rozwiązać, ze 100% skutkiem.
Pouczająca była obserwacja czołowych polskich zawodników, metod które pokazywał i objaśniał Marko, oraz pracy psów, która stała się dla mnie o wiele, wiele bardziej czytelna. Obserwacja zmian w emocjach psów podczas kilku minut treningów była zaskakująca i fascynująca. Nie było miejsca na typowe dla innych szkoleń ploteczek, siedzenie na krzesełkach... Każdy chodził krok w krok za prowadzącym słuchając wszystkiego co działo się na placu, co zaowocowało genialną atmosferą.

Dodatkowym ogromnym zastrzykiem wiedzy były trzy parogodzinne wykłady- o przygotowaniu psa sportowego, posłuszeństwie i ostatni dotyczący obrony. Wyprodukowałam niemal 50 stron notatek.
Wiele z tych rzeczy wiedziałam od Mai i Patryka, z którymi mam szczęście trenować, ale większość rzeczy została usystematyzowana lub nazwana. Dzięki wykresom, tabelkom oraz wspaniałemu objaśnianiu wszystko stało się bardziej logiczne oraz klarowne.

To było najlepsze seminarium w jakim miałam okazję uczestniczyć. Dzięki Marko wiedza układała się w logiczną całość, sprawnie dołączał brakujące elementy do tego co juz wiedziałam.
Psy zmieniały się nie po odrobieniu pracy domowej, a na miejscu, ekspresowo w kilka minut na placu. Emocje psów stały się dla mnie o wiele bardziej czytelne. Jeszcze lepiej subtelne róznice pomiędzy popędami i emocjami w treningu. Mam wrażenie, że wiem też jak z nich korzystać, a jestem pewna, że będę lepiej prygotowana na rozwiązywanie problemów jakie są nieuniknione podczas dobrego prowadzenia psa sportowego.
Przyjechałam aby ktoś sprowadził mnie do parteru, zbudował na nowo i dał inspirację do dalszej, lepszej pracy.

"IPO is emotional sport". 

5 komentarzy:

  1. Osoby, którym IPO jest obce, rzadko postrzegają ten sport jako praca z emocjami. Bardziej jako sport wyzwalający agresję...
    Jak widać niesłusznie. Widzę, że warto przyjrzeć się panu Marku i jego metodom pracy :)
    pozdrawiamy
    http://podopieczni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to krzywdzący stereotyp tej pięknej dyscypliny :) Cieszę się, że mogę pokaząć coś fajnego :)

      Usuń
  2. Ale Ci zazdroszczę! Z Twojego opisu wynika, że to było doskonałe seminarium, a właśnie teraz przydałoby mi się coś, co podbudowałoby mnie treningowo.

    Marko wydaje się być naprawdę niesamowitym szkoleniowcem; w ogóle z przyjemnością poszłabym na jakieś IPO seminarium, po prostu żeby zobaczyć, jak IPO-wcy pracują i jak poruszają się na tym gruncie, który jest wspólny dla IPO i obedience.

    Swoją drogą, czy w Twoim odczuciu obrona sportowa faktycznie jakoś długofalowo buduje psa i upewnia go w sobie, czy to raczej związane jest z konkretnymi wejściami/ momentami treningowymi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On wiele lat startował w obedience w Finlandii z szkockimi collie i z border collie, potem przerzucił się na IPO,dzięki czemu ma sporą wiedzę z obu dyscyplin :)

      Ja byłam na paru seminariach obedience, wyciągnełam kilka ciekawych wniosków, których na IPO nie dostrzegałam. Myślę, że dzięki takim podmianom widzi się o wiele lepiej różnice i cechy specyficzne dla danego sportu. Nie zastanawiałam się często dlaczego tak a nie inaczej, albo nie rozumiałam dlaczego własciwie tak, a po zdobyciu troszkę wiedzy z obi widzę po co i dlaczego robić tak a nie inaczej. A to dopiero początek poznawania obi, marzy mi się seminarium z jakimś zagranicznym zawodnikiem.

      Żeby pies pokazał na obronie jakiś popęd czy emocję musi ją w sobie mieć- lękliwy pokaże strach, agresywny agresję, pewny siebie bedzie zaznaczał swoją dominację. Jeśli tego nie ma to obrona niczego nie wyprodukuje w psie. Można natomiast wzmocnić naturalne popędy psa jeśli pies jest w ciągłym treningu z jednym pozorantem. Np jeśli młody pies widzi, że pozorant "boi się" i "ucieka" kiedy chce go ostraszyć to ta pewność siebie i skłonność do odstraszania (a więc do agresji) będzie się wzmacniać. Najczęściej jednak wzmacnia się jedynie w sytuacji treningowej, ponieważ bez kontrontacji, poczucia pracy i walki o rękaw niekoniecznie o tym pamiętają :D
      W przypadku słabszego psa, pracującego wyłącznie w popedzie łupu, czy nawet niepewnego, lękliwego jedyne czego możesz nauczyć to poprawnej, satysfakcjonującej zabawy z obcą osobą. Bo dla takiego psa obrona będzie po prostu zabawą w przeciąganie, zdobywanie, pogoń za zabawką. Dobry pozorant będzie świetnie czytał emocje, więc taka forma zabawy będzie bardzo przyjemna dla psa i tyle.

      Usuń
  3. 59 yr old Project Manager Alessandro Tolmie, hailing from Leduc enjoys watching movies like Joe Strummer: The Future Is Unwritten and Swimming. Took a trip to Teide National Park and drives a Envoy XUV. dlaczego nie sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią! :)